Kiedy sąd może nie orzec rozwodu?
We wpisie dotyczącym rozumienia zupełnego i trwałego rozkładu pożycia małżeńskiego zaakcentowałem, iż Sąd może nie orzec rozwodu, jeśli mimo istnienia zupełnego i trwałego rozkładu pożycia małżeńskiego, wystąpią tzw. negatywne przesłanki.
Czyli kiedy?
- jeżeli wskutek rozwodu miałoby ucierpieć dobro wspólnych małoletnich dzieci małżonków,
- jeżeli z innych względów orzeczenie rozwodu byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego,
- jeżeli żąda go małżonek wyłącznie winny rozkładu pożycia, chyba że drugi małżonek wyrazi zgodę na rozwód albo że odmowa jego zgody na rozwód jest wdanych okolicznościach sprzeczna z zasadami współżycia społecznego.
Zdaję sobie sprawę, że te przesłanki mogą brzmieć dość tajemniczo i niejasno, dlatego postaram się omówić je w przystępny sposób.
Cierpienie dobra wspólnych małoletnich dzieci
Nie trudno jest obronić tezę, iż z założenia w przypadku każdego rozwodu ucierpi dobro małoletnich dzieci. Podobnie, jak w przypadku tezy, że jeśli pomiędzy małżonkami dochodzi do awantur lub też pojawia się przemoc w rodzinie, czy też jeden z małżonków nadużywa alkoholu, to z pewnością rozwód nie będzie sprzeczny z dobrem dzieci. Żadne dziecko nie powinno wychowywać się w takiej atmosferze. Takie okoliczności wręcz przemawiają za orzeczeniem rozwodu. O co więc chodzi?
Ciężko odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, jednak zasadniczo chodzi o to, by porównując sytuację dziecka po rozwodzie z sytuacją dziecka po odmowie zgody na rozwód dojść do przekonania, iż w przypadku rozwodu dobro dziecko będzie zagrożone w stopniu wyższym, aniżeli w braku tego rozwodu.
Wiem, nadal za bardzo nie wiadomo, co co chodzi. Najczęściej prawnicy przekonują, że chodzi o sytuację, w której rozwód doprowadzi do osłabienia więzi z dzieckiem tego z małżonków, z którym dzieci nie zamieszkają, w stopniu uniemożliwiającym wykonywanie jego obowiązków rodzicielskich albo o sytuację, w której wspólna piecza obojga rodziców jest w danych okolicznościach konieczna, zaś istniejące pomiędzy nimi stosunki z pewnością ulegną zmianie po orzeczeniu rozwodu.
I w zasadzie można by na tym poprzestać, tyle tylko, że niewiele to mówi.
Nie ma jednak sensu się nad tym rozwodzić, bowiem podzielam stanowisko dr. Rafała Dubowskiego, który w swojej publikacji zatytułowanej „Oddalenie powództwa o rozwód jako środek ochrony dobra dziecka. Pobożne życzenie czy rzeczywistość?” (link do publikacji: http://www.repozytorium.uni.wroc.pl/Content/79225/PDF/09_Dubowski_R_Oddalenie_powodztwa_o_rozwod_jako_srodek_ochrony_dobra_dziecka.pdf) przekonuje, cyt. „pogląd ten jest obarczony błędnym założeniem (…) bowiem odmowa orzeczenia rozwodu nie jest w stanie utrwalić, zakonserwować istniejącego stanu rzeczy. Jeśli stosunki małżonków są tak złe, iż „nie rokują szans”, to niebawem można spodziewać się, że niezależnie od rozwodu lub jego braku obowiązki względem dziecka i tak przestaną być realizowane. Poza tym, w mojej ocenie, nieprawdziwe jest przypuszczenie, że orzeczenie sądu o rozwodzie będzie skutkować zaniechaniem opieki nad dzieckiem. Z reguły przecież, jeśli rodzic troszczy się o dziecko, to czyni to ze względu na nie, a nie z uwagi na to, że jest związany węzłem prawnym małżeństwa”.
W pełni podzielam to stanowisko.
Oczywiście można by próbować przekonywać, że istnieje szereg innych sytuacji, w których za oddaleniem powództwa przemawia dobro małoletnich dzieci, jednak prawda jest taka, że statycznie odsetek spraw, które kończyły się oddaleniem powództwa właśnie przez wzgląd na dobro małoletnich dzieci, jest marginalny.
P.S.
Jeśli macie Państwo ochotę zaspokoić swoją ciekawość i posiąść zdecydowanie większą wiedzę, aniżeli przeze mnie przedstawioną, zachęcam do zapoznania się z ww. publikacją dr. Rafała Dubowskiego, który w możliwie szeroki sposób omówił wszelkie aspekty dotyczące tej przesłanki.
Sprzeczność z zasadami współżycia społecznego
Orzeczenie rozwodu zgodnie z utrwalonym poglądem judykatury i doktryny może być sprzeczne z zasadami współżycia społecznego wtedy, gdy z zasadami tymi nie sposób pogodzić rażącej krzywdy, jakiej doznałby małżonek sprzeciwiający się orzeczeniu rozwodu albo gdy przeciw rozwodowi przemawiają poważne względy natury społeczno-wychowawczej (za: uchwała Sądu Najwyższego z dnia 18 marca 1968 roku, sygn. akt III CZP 70/66). Dla zainteresowanych pozostawiam link do uchwały: https://sip.lex.pl/orzeczenia-i-pisma-urzedowe/orzeczenia-sadow/iii-czp-70-66-uchwala-sadu-najwyzszego-520094353).
O jakie konkretnie sytuacje może chodzić?
- gdy jedno z małżonków jest nieuleczalnie chore, wymaga opieki materialnej i moralnej współmałżonka, a rozwód stanowiłby dla niego rażącą krzywdę (za: wyrok Sądu Najwyższego z dnia 25 maja 1998 roku, sygn. akt I CKN 704/97),
- gdy pomiędzy dzieckiem jednego z małżonków, które pochodzi z innego związku, wytworzyła się więź uczuciowa, zbliżona do więzi z rodzicem naturalnym,
- gdy jeden z małżonków postanawia zakończyć małżeństwo z długoletnim stażem.
Oczywiście, są to jedynie przykłady sytuacji, które mogą, choć nie muszą doprowadzić do oddalenia z tego powodu powództwa o rozwód. Trzeba mieć jednak świadomość, że każda sprawa jest inna i wymaga starannej oceny wszystkich okoliczności, stąd oczywiście nie rzadko zdarza się, iż mimo subiektywnego przekonania jednego małżonka o sprzeczności z zasadami współżycia społecznego ewentualnego rozwodu, sąd rozwód orzeka. W takich sytuacjach możemy oczywiście zaskarżyć wyrok lub też pogodzić się z rozwiązaniem małżeństwa.
Żądanie orzeczenia rozwodu przez małżonka wyłącznie winnego rozkładu pożycia, chyba że drugi małżonek wyrazi zgodę na rozwód albo że odmowa jego zgody na rozwód jest wdanych okolicznościach sprzeczna z zasadami współżycia społecznego.
Dość często zadawane są mi pytania, „czy mogę nie zgodzić się na rozwód?” lub „czy mogę nie otrzymać rozwodu, jeśli żona/mąż się nie zgodzą?”
Szczerze mówiąc, nie dziwią mnie takie pytanie tym bardziej, że często w filmach czy serialach telewizyjnych można usłyszeć stanowczo wypowiadane przez aktorów „Nigdy nie dam Ci rozwodu” czy też „Nigdy nie zgodzę się na rozwód”. Nie sposób wówczas nie odnieść wrażenia (niezgodnego z prawdą), że wystarczy nie zgodzić się na rozwód, przez co sąd rozwodu nie orzeknie. W filmach, czy serialach jest to możliwe, jednakże rzeczywistość jest zgoła inna, czyli jaka?
A mianowicie taka, że wprawdzie małżonek, który nie został uznany wyłącznie winnym rozpadowi małżeństwa może oświadczyć na rozprawie, że nie wyraża zgody na rozwód, jednak sąd w pierwszej kolejności zobowiązany jest ustalić, czy i który z małżonków ponosi wyłączną winę rozkładu pożycia. Warto w tym miejscu zaakcentować, że wyłączna wina oznacza, że tylko jeden małżonek ponosi całkowitą winę za rozpad małżeństwa. Jeśli jednak sąd dojdzie (często dochodzi) do przekonania, iż winę, nawet w minimalnym stopniu, można przypisać również drugiemu małżonkowi, wówczas sąd orzeknie rozwód z winy obojga małżonków. W polskim prawie nie ma bowiem znaczenia, który z małżonków jest „bardziej” winny, a który „mniej”.
Przyjmijmy założenie, że małżonkowi udaje się dowieść przed sądem, iż całkowitą winę za rozpad małżeństwa ponosi drugi małżonek. I co wtedy?
O ile nie ma nic dziwnego w tym, że małżonek nie wyraża zgody na rozwód, o tyle trzeba mieć świadomość, że sąd musi ocenić, jakimi motywami czy pobudkami kieruje się tenże małżonek.
Jakie motywy czy pobudki, którymi kieruje się małżonek odmawiający zgody na rozwód, mogą być uznane przez sąd za sprzeczne z zasadami współżycia społecznego?
- motyw szykany, pod wpływem uczucia zemsty i nienawiści,
- pobudki egoistyczne małżonka, który w ten sposób nie chce dopuścić do ułożenia sobie życia przez małżonka wyłącznie winnego, najczęściej poprzez zalegalizowanie nieformalnego związku, zwłaszcza gdy z tego nieformalnego związku pochodzą wspólne dzieci.
Oczywiście mógłbym spróbować omówić wyżej wymienione sytuacje, jednak tego nie zrobię, bowiem każdy małżonek, który staje w obliczu podjęcia tej, jakże trudnej decyzji, musi podjąć ją w zgodzie z własnym sumieniem i przekonaniem. Jeśli uzna, że podjęcie próby odniesienia zwycięstwa „moralnego” jest konieczne, to trzeba przyjąć to do wiadomości i nie oceniać. Moja rola sprowadza się wówczas do wyjaśnienia korzyści i konsekwencji, jakie może nieść za sobą dana decyzja, zaś jej wybór zawsze należy do Klienta.
Radca prawny Michał Porębski